Ufff... kamień z serca, pojawiła się Tori cała i zdrowa choć mocno wychudzona. Próbowała szarpać suchary w gnieździe w czym  Młoda jej przeszkodziła. Po Kilkunastu łapczywych kęsach przegoniona przesiadła się na balustradkę skąd po chwili odleciała. Dobrze że jest. 



 

Tori nakarmiła Młodą świeżym mięskiem, opłaciło się czekać, wole napelnione.  

Szponek z kolacją dla dwojga, zostaw ! to moje ! ty już jadłaś !    

Nasze "skokoloty" dzień spędzają częściowo na daszku (z wyjątkiem samiczki) po czym chętnie wracają na noc do gniazda i przytulone we troje przesypiają noc. Dzisiaj wczesnym rankiem odwiedziła je Tori, lecz wizyta z pustym szponem była niemile widziana, trochę się jej dostało od Młodych. Co innego Szponek który je odwiedził później, witały go z takim entuzjazmem że zwaliły  z balustradki wraz z ułowką.  Drugie podejście było już skuteczne, ułowka została przejęta i sokołki przystąpiły do śniadania po którym "skokoloty" przesiadły się na daszek a samiczka "cykoria" znowu zostala sama w gnieździe.   

Tato zostaw !   to wszystko moje !  Nie mam teraz czasu na jedzenie, muszę ćwiczyć, ja też chcę lecieć po horyzontu kres... 
Taka mokra to ty lepiej nie leć.